|
Hatsan 55S - stara wersja | Łukasz Karolewski |
Długo się wahałem, czy powinienem podejmować się recenzji tego sprzętu. Była to moja pierwsza własna wiatrówka (Haenel 312 z LOK się nie liczy), a jak wiadomo, sentyment zostaje. Ponieważ jednak przyjdzie mi się z nią pożegnać, pozostaje uwiecznić Harnasia na piśmie. Wiatrówkę zakupiłem dzięki sugestii miłych panów ze sklepu na Mazowieckiej, którzy uprzejmie wybili mi z głowy chińskie wynalazki i zdemaskowali faktyczny kraj pochodzenia "Narkomanii Dżermany" czy innych B-coś. Dzięki temu zachowałem palce i oczy oraz nie zniechęciłem się do strzelectwa, choć takiego maniaka jak ja pewnie nawet Lider by nie zniechęcił. Z Hatsana wypuściłem kilka paczek śrutu nie wiedząc wówczas o konieczności poprawek poprodukcyjnych, co zaowocowało jeszcze bardziej nieprzyjemną pracą mechanizmów, ale o tym jeszcze wspomnę. Wrażenia zewnętrzneKarabinek jest długi (1140mm) i masywnie zbudowany, z grubym, lecz wykonanym z dość miękkiego drewna łożem. Bardzo ładna, ciemna oksyda, wymaga jednak troskliwej pielęgnacji. Niestety, producenci oszczędzali na czym się da, stąd poza cylindrem, lufą i naciągiem (i oczywiście sprężyną z tłokiem) pozostałe elementy wykonano z matowego plastiku. Niby nie ma w tym nic złego, zwłaszcza w niektórych elementach, jak kabłąk, który nie musi być ze stali stopowej, tudzież szczerbinka i osłona muszki, ale wykonanie z takiego materiału samego języka spustowego czy korka systemu jest mocno dyskusyjne. Tańsze wiatrówki mają te elementy wykonane z metalu i wcale nie zwiększa to zauważalnie ich wagi. Harnaś zresztą do ciężkich nie należy, ważąc 3kg. Zastosowanie plastiku, oprócz oszpecenia w sumie całkiem ładnej wiatrówki może nadto rodzić obawy o trwałość tych elementów.StrzelamyW stanie fabrycznym wiatrówkę charakteryzuje bardzo nieprzyjemny cykl strzału. Brzęk sprężyny razi ucho, już dosyć pokaleczone od chwaszczenia przy napinaniu. Wystrzał jest głośny i odbija się echem po okolicy. Zaletą wiatrówki jest duża moc, co nadaje jej płaski tor pocisku - praktycznie do 30m nie trzeba regulować celownika. Spory odrzut utrudnia jednak celowanie na większym dystansie i skutecznie morduje optykę. W połączeniu z wybitnie prawym chwytem sprawia to spory problem strzelcom leworęcznym. Po dobrym opanowaniu IŻ-a czy Slavii można się nieprzyjemnie zdziwić, sam często nie mogłem zdjąć puszki z 20m, choć na 10m "jeżem" trafiałem w dwugroszówki.Dobrym patentem jest automatyczny bezpiecznik, włączający się po napięciu sprężyny. Konieczność jego zwolnienia przed każdym strzałem może irytować, zwłaszcza jak się przywykło do wiatrówek bez takiego mechanizmu. O szczegółach jego budowy wspomnę dalej. Z uwagi na dużą moc do wiatrówki należy stosować ciężki śrut, gdyż lekki daje efekt podobny do strzelania na pusto, co jak wiadomo wpływa destrukcyjnie na sprężynę i tłok. Mój egzemplarz mierzony na Combro dawał pomiędzy 14 a 15J, ale rozpoczynając przygodę ze strzelectwem pakowałem do lufy co popadło (turecki, czeski, słowacki, Pointed, Sliverpoint, H&N, wybuchowy Blik) RozbieramyNabrawszy wprawy na IŻ-ach i Łucznikach postanowiłem sprzęt rozebrać. Faktycznie, nie jest to zabawa dla niedzielnych mechaników. Po oddzieleniu złomu od opału możemy skonstatować rozsypanie się osi od mechanizmu spustowego, które osadzone dość luźno w gniazdach utrzymują się na swoim miejscu dopóki system jest w osadzie. Potem lubią wypadać, co skutkuje dekompozycją całego mechanizmu. Miałem pomysł wklejenia ich na Loctite, lub wykonania jakiś przetyczek albo zaklepania jednej strony. Do wyjęcia korka systemu należy zdjąć dźwignię bezpiecznika - tu możemy się przekonać, że bezpiecznik włącza się po naciągnięciu dzięki rachitycznej blaszce z aluminium, osadzonej na wątłej sprężynie (u mnie zdrowo zjechanej). Mechanizm spustowy broni dostępu do tłoka i sprężyny, a jego ponowny montaż to zupełnie inna śpiewka. Przy wybijaniu klina trzymającego korek należy bardzo uważać, ze względu na duże napięcie wstępne sprężyny - u mnie wbiła się w drzwiczki biurka. Prowadnica sprężyny jest totalną kpiną - trzpień z plastiku o przekroju krzyża, luźno spasowany i za krótki, a do tego w moim egzemplarzu mocno wygięty. Nie ma się co dziwić brzękom sprężyny i chrobotom przy napinaniu. Składanie zaś całego systemu do kupy to zupełnie inna bajka. Plastikowy korek systemu z ostrymi krawędziami nie ułatwia zadania, wbicie kołka blokującego zajęło mi sporo czasu.PodsumowanieJak zwykle - czas na werdykt. Jest to typowa wiatrówka rekreacyjna, z której po odpowiednich poprawkach można osiągnąć całkiem przyzwoite wyniki. Zadowoli maniaków szmocy, zafascynowanych destrukcją wszystkiego wokół (butelki po szampanie i odczynnikach nie mają szans, można dziurawić wiadra i garnki). Plastikowe elementy mogą odstręczać estetów (do których sam się zaliczam), natomiast dla strzelców z zacięciem technicznym, lubiących modyfikacje sprzętu i szukających bazy do tuningu za niewielką cenę będzie to dobry wybór. Czy na wiatrówkę pierwszego kontaktu? Polecałbym mimo wszystko używanego IŻ-a, który z uwagi na mniejszą moc i wagę będzie dużo łatwiejszy do opanowania. Oczywiście pozostaje też kultowe "dozbieranie do Slavii"...Zalety + duża moc + przystępna cena, zarówno nowych jak i używek Wady - konieczność poprawek - strzelanie z pudełkowego grozi szybkim zużyciem - uciążliwy demontaż i składanie - plastikowe elementy wykończenia - trudny do opanowania odrzut
Wszystkie materiały opublikowane na tej witrynie są objęte prawem autorskim i zostały zamieszczone za zgodą ich autorów. Kopiowanie i publikowanie materiałów bez zgody ich autorów jest wzbronione.
Strona optymalizowana dla przeglądarki Firefox najlepiej wygląda w rozdzielczości 1280x1024
|